Teotihuacan- dosłownie od samej nazwy miasta język sobie można poskręcać. Kilkukrotnie musiałem sobie powtarzać w kółko tą nazwę a i dziś zdarza mi się ją przekręcić. Najsłynniejsze piramidy świata są oczywiście w egipskiej Gizie- ale na nie dziś już nie można się wspinać. Piramidy, choć przypominające trapez można zobaczyć i wspiąć się także w Meksyku. Od stolicy, Teotihuacan dzieli niespełna godzina jazdy autobusem (uzależnione od korków w stolicy).
Teotihuacan położony w Dolinie Meksyku był największym starożytnym miastem Meksyku i zarazem jego stolicą. Wzniesiony został w latach 250-600r. a jego kres przypada na VII wiek. To co dziś po nim pozostało to zaledwie maleńki fragment wielkiego miasta. Głównym budynkiem miasta był cytadela, która stanowiła jakby centrum miasta- dzieliła go na cztery części. Dziś jest to pierwsza z atrakcji po wejściu na teren kompleksu, który można oglądać. Cytadela była siedzibą władcy Teotihuacanu- można rzec- prezydenta tego miasta. Najciekawszym fragmentem tej budowli jest piramida pierzastego węża nazwanej tak ze względu na stopnie fasady pokrytych reliefami z upierzonymi wężami.
Główną aleją miasta zachowaną do dziś jest Calzada de los Muertos (Aleja Umarłych) na której miejscowi każdego dnia rozkładają rękodzieło wzorowane na styl starożytnych Azteków. Sam nawet uniesiony duchem tego miejsca nabyłem dwie azteckie figurki (jedna z nich jako „gwizdek” z przeraźliwie niemiłym buczeniem, który ponoć kiedyś był pomocny w przekazywaniu sobie wiadomości mieszkańcom tego miasta). Handlarze zachęcają do kupna ozdobnych długopisów, talerzy i osobliwych płytek ze ścian, które ongiś zdobiły piramidy z zapewnieniem handlarzy… a jakże…oryginalnych… inaczej! Takich oryginalnych ozdobnych płytek jest tu niewiele tak jak malowideł pamiętających czasy świetności miasta. Oryginalne malowidła jaguara i kojotów zobaczyć można jedynie w Pałacu Atetelca. Jednak największą atrakcją tego miasta są dwie główne piramidy: Piramide del Sol i Piramide de la Luna (Piramida Słońca i Piramida Księżyca). Na obie można bez problemu wyjść i zachłysnąć się majestatem i pięknem tego miejsca. Piramida Słońca to trzecia po Piramidzie Choluli i Cheopsa piramida co do wielkości- jej wysokość przekracza 70 metrów. Wzniesiona została prawdopodobnie w setnym roku nie używając przy tym narzędzi metalowych ani zwierząt- ponoć z trzech milionów ton kamieni- tak piszą przewodniki. Tu prawdopodobnie- na jej szczycie- Aztekowie składali ofiary przebłagalne (w tym również z ludzi) Bogu Słońca. W czasach świetności miasta jej górna część pomalowana była na kolor czerwony co przy zachodzie słońca potęgowało jeszcze bardziej jej majestat. Po wejściu na sam szczyt uczestniczyłem w jakimś obrzędzie ku czci Słońca- grupka około 30 osób stała w kole trzymając się za ręce więc do nich dołączyłem a że mówili coś po hiszpańsku więc zupełnie nic nie rozumiałem- z ich twarzy jednak odczytałem, że ludzie ci się modlą… może to jakaś sekta była? Prawie pół godziny leżałem na kamieniach tej budowli wpatrując się w niebo na którym świeciło ostro Słońce- to samo, którego czcili mieszkający tu Aztekowie (widziałem zatem to samo niebo, to samo słońce co starożytni Aztekowie). Schodząc w dół dostrzegłem grupkę panów w białych skarpetkach i sandałach… oczywiście byli to rodacy z Warszawy przebywający na pielgrzymce do MB Guadalupe (porobili mi parę fajnych fotek na tle całego kompleksu). Druga z piramid- Piramida Księżyca, choć niższa od Piramidy Słońca wznosi się dokładnie na końcu Alej Umarłych (zamyka kompleks). Niestety ze względu na prace remontowe wejście bardzo stromymi schodami jest ograniczone- wyjść można nieco wyżej niż do połowy. Piramidę Księżyca wybudowano prawdopodobnie w trzysetnym roku a więc dwieście lat po Piramidzie Słońca. Tu także prawdopodobnie odbywały się rytualne obrzędy Azteków. W kompleksie warto zobaczyć również Płac Ptaka- Motyla oraz Pałac Jaguara i Świątynie Upierzonych Ślimaków (coś z tym upierzeniem ci Aztekowie mieli nie tak pod głowami) oraz warto zobaczyć malowidło Raj Tlaloca w Pałacu Tepantitla.
